Odkąd dziecko zaczyna poruszać się samodzielnie, czy to raczkując czy chodząc, jego ciekawość świata wzrasta. Nagle okazuje się, że jest w stanie samo podejść do interesującego go przedmiotu. Niestety, często najlepsza zabawa jest wtedy, gdy maluch bawi się tym, czym nie powinien. Kabel, kontakt elektryczny, kosz na śmieci. To przedmioty uwielbiane przez mojego syna. Oczywiście nie pozwalamy mu na zabawę, jeśli coś jest na przykład niebezpieczne. To znaczy stawiamy granice. Jak to robić skutecznie?
Na wstępie należy podkreślić, że zawsze działanie rodzica powinno być z poszanowaniem godności dziecka. Krzyk, złość czy co gorsza przemoc tego nie zapewniają. Co więcej, takie reakcje na niepożądane zachowania uczą dziecko, że to jest sposób na załatwianie pewnych spraw. A nie chodzi nam przecież w stawianiu granic o to, żeby uczyć malucha przemocy.
Każdy rodzic chce dla swojego dziecka wszystkiego, co najlepsze. Dlatego musi wyznaczać granice. Kiedy to robi, pokazuje dziecku, jakie zachowanie jest akceptowalne, bez narażania się na niebezpieczeństwo, a co może mu wyrządzić krzywdę lub na co dorosły nie pozwala, bo nie jest to zgodne z jego zasadami, którymi kieruje się wychowując dziecko. Twój syn czy córka nie wie przecież, co jest bezpieczne, a co nie. To Ty, jako rodzic pokazujesz mu świat, dzięki temu się uczy.
Czasem musi jednak samo doświadczyć pewnych rzeczy, żeby się przekonało, że naprawdę nie może dotykać gorącego kubka, bo się oparzy. Ale są też takie sytuacje, kiedy nie możesz ryzykować, że narazisz go na niebezpieczeństwo tylko po to, żeby się o czymś przekonało „na własnej skórze”. Reagujesz tłumacząc, dlaczego nie pozwalasz na takie działanie. To jest stawianie granic.
Wielki pedagog Janusz Korczak napisał kiedyś apel dziecka do swojego rodzica. Znalazło się w nim takie zdanie:
Nie chroń mnie przed konsekwencjami. Czasami dobrze jest nauczyć się rzeczy bolesnych i nieprzyjemnych.

Mowię NIE bo kocham
To zdanie jak najbardziej wpisuje się w temat tego artykułu, ponieważ stawianie dzieciom granic buduje ich poczucie bezpieczeństwa. Rodzic daje dziecku wolną wolę, szanuje jego wybory, wspiera je, ale jednocześnie stoi obok, nadzoruje. Mówi NIE, gdy trzeba z troski, a nie z chęci pokazania swojej wyższości. Wtedy maluch ma poczucie tego, że uczy się samodzielności, ale ktoś nad nim czuwa, zapewniając ochronę. Tak bardzo mu potrzebną. Znów przytoczę tutaj cytat Janusza Korczaka pochodzący z apelu do rodzica:
Nie bój się stanowczości. Właśnie tego potrzebuję – poczucia bezpieczeństwa.
Jak pewnie wiesz, poczucie bezpieczeństwa jest jedną z najważniejszych potrzeb, która musi być zaspokojona, aby człowiek mógł się rozwijać i realizować inne potrzeby. Oznacza to, że stawianie granic jest konieczne do zaspokojenia tej potrzeby.
Magiczne „NIE”
Gdy dziecko jest małe, słyszy bardzo często „NIE”: „nie skacz, bo upadniesz”, „nie ruszaj tego”, „nie idź tam”, „nie wolno”. Przykłady mogłabym wypisywać w nieskończoność. Świadczy to o trosce rodzica o swoje dziecko. I to jest oczywiste.
Ale często jest tak, że im więcej tak się mówi, tym gorszy ma to skutek. My mówimy, a dziecko swoje… Dlatego proponuję Ci, żebyś zrezygnowała ze zdań z użyciem NIE i mówiła do malucha w trochę inny sposób.
Postaraj się mówić, co dziecko MOŻE. To znaczy, zamiast: „nie biegaj”, powiedz „postaraj się iść trochę wolniej”; „nie jedz tej czekolady” -> „spójrz, tutaj jest pyszna brzoskwinia, pokroję ją i razem zjemy”, „nie ruszaj telefonu” -> „zabawa telefonem to nienajlepszy sposób na spędzenie czasu, zaproś do nas Maćka i pobawcie się razem”, itd. To zadanie dla Ciebie, które wcale nie jest łatwe (wiem, bo sama nad sobą pracuję). Spróbuj wdrożyć do Waszego życia tą metodę i daj znać, jak zadziałała.
Stawianie granic pomaga także Tobie
Stawiając granice musimy uświadomić sobie, po co tak naprawdę to robimy. Wiesz już, że jest to z korzyścią dla Twojego dziecka, ponieważ pozwala mu czuć się bezpiecznie. Wiesz też, że musisz to robić, żeby chronić go przed różnymi zagrożeniami czy niepożądanymi zachowaniami.
Ale czy wiesz, że Ty także na tym korzystasz? Czujesz wtedy, że dobrze wypełniasz swoje rodzicielskie obowiązki, a także prawidłowo wychowujesz dziecko. Taka myśl jest bardzo potrzebna nam, rodzicom, aby czuć się spełnionym. Mieć świadomość, że robimy wszystko w zgodzie z samym sobą, nie przekraczamy swoich granic. Granic własnej wytrzymałości.
Kącik przemyśleń…
Pracowałam kiedyś w przedszkolu jako nauczyciel, w którym znajdował się kącik przemyśleń. Nie byłam tam od zarządzania, pracowałam w takich warunkach, jakie zaproponował dyrektor. Jako młoda osoba pomyślałam, że takie miejsce jest super. Dziecko może iść przemyśleć swoje zachowanie, w przyjaznym miejscu, ja je obserwuję, więc jest bezpieczne. No po prostu same plusy. Wdodatku zaproponował to ktoś, kto był doświadczony, oczytany, miał swoje dzieci. Zdarzał się czasem rodzic, który się tej metodzie sprzeciwiał, co mnie wtedy dziwiło.

Ale w pewnym momencie zaczęłam się nad tym zastanawiać, czy taki maluch (była to grupa dzieci od 2,5-5 roku życia) jest faktycznie w stanie sam poradzić sobie z trudnymi emocjami, ze złością. Poczytałam trochę na ten temat i okazało się, że moje przemyślenia są jak najbardziej trafne.
Musisz zrozumieć teraz jedna rzecz: Twoje dziecko urodziło się z pustą kartką, którą wspólnie wypełniacie od pierwszych chwil. Na tej kartce jest miejsce m.in. na emocje. Aby w dorosłym życiu potrafiło sobie z nimi radzić, musisz zapisać na niej odpowiednie rady, co robić, gdy czuje złość, gdy jest mu ciężko, gdy się boi, gdy czegoś nie rozumie.
I teraz wyobraź sobie, że w trudnej sytuacji zostawiasz go samemu sobie w „kąciku przemyśleń”. Oczekujesz, że po chwili się uspokoi i do Ciebie przyjdzie. A najlepiej powie jeszcze, że już wszystko rozumie i przeprasza. Tak się dzieje, czasem po dłuższej chwili, czasem szybciej. Czasem z lekkim płaczem, czasem z histerią.
Jaki jest tego efekt? Dziecko uczy się w takiej sytuacji, że nie może na ciebie liczyć w trudnej chwili. Niczego nie rozumie, bo nie powiedziałaś mu, jakie powinno być jego zachowanie, tylko co zrobił źle. Przyszedł, bo chciał już wrócić do zabawy, przytulić Cię, być blisko. Ale nie dlatego, że zrozumiał swoje zachowanie.
Co lepiej zrobić? W sytuacji napięcia, złości, nazwij swoje emocje, wytłumacz sytuację, powiedz co się wydarzyło, dlaczego tak nie powinno być oraz jak powinien się zachować. Opisz także emocje dziecka. Na przykład: Uderzyłeś mnie. Jest mi bardzo przykro z tego powodu. Bolało mnie to. Rozumiem, że się zezłościłeś, kiedy powiedziałam, że wracamy już do domu. Wiem, że chciałbyś jeszcze tu zostać, ale wiesz, że czeka na nas tata. Chciałabym, żebyś na przykład tupał mocno w ziemię lub krzyczał, kiedy się złościsz.
Wiem, że to trudne, ale wierzę, że dasz radę. Z korzyścią dla całej rodziny!
Powodzenia!
Źródło:
Juul J., „O granicach. Kompetentne relacje z dzieckiem”, Wydawnictwo MIND.
Faber A., Mazlish E., “Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały jak słuchać żeby dzieci do nas mówiły”, Wydawnictwo Media Rodzina.